Zmagania z fizycznością to chyba najbardziej jaskrawy przykład popadania przez ludzi ze skrajności w skrajność.
Po dłuższym okresie kompletnej beztroski, zwykle w wyniku problemów zdrowotnych, pojawia się postanowienie poprawy.
Poprawy totalnej.
Dieta pudełkowa.
Trener personalny.
Lodówka pełna bioproduktów.
W torbie treningowej para najnowszej generacji butów, oddychający strój i smartwatch z pulsometrem.
Nadzwyczajna kumulacja sił i środków.
Podjęcie dużego wysiłku z dnia na dzień, wbrew pozorom, nie stanowi gwarancji sukcesu.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że jest dokładnie odwrotnie.
Im większe nakłady początkowe, tym większe oczekiwania.
Im większe oczekiwania, tym większa frustracja.
Frustracja to gotowy przepis na rozczarowanie i rezygnację.
Samonapędzający się mechanizm porażki.
Im bardziej ciśniesz na profesjonalizm, tym szybciej docierasz do ściany.
Żeby poprawić kondycję nie potrzebujesz systemu treningowego olimpijczyków.
Potrzebujesz codziennych, niezbyt spektakularnych kroków, które dopiero po jakimś czasie zaczną przynosić efekty.
Nieprofesjonalne?
Jak najbardziej.
Bo jesteś i masz pozostać amatorem.
Skutecznym amatorem.
Buduj doświadczenie na bazie własnych obserwacji.
Stawaj się ekspertem do spraw samego siebie, nie wszechświata.
Twórz, dzień po dniu, własny system treningowy.
Własny Trening Minimalny.